Artystyczna zupodajnia – tak w dwóch słowach można określić nowy lokal przy ul. Kościuszki w Katowicach, o wdzięcznej nazwie Okiem i Brzuchem. Okiem, bo jest tu oryginalny wystrój, brzuchem – bo smacznie. Bistro z samymi (prawie) zupami zostało otwarte 24 lipca.
Okiem i Brzuchem to dziecko Daniela Perełkiewicza, artysty plastyka, wielbiciela zup, odnawiania starych mebli oraz zdrowego życia. Trudno się dziwić, że Okiem i Brzuchem wygląda jak mała galeria sztuki. Na razie na ścianach są obrazy tylko Daniela, ale mają być też dzieła innych artystów.
Lokal przy Kościuszki (poniżej placu Miarki) przez długie lata stał pusty, kiedyś znajdowała się aspirująca do eleganckiej restauracja. Lokal ma ciekawy kształt oraz różne poziomy, a z tyłu – nieduży, ale przyjemny ogródek.
Okiem i Brzuchem, zgodnie z pasją właściciela, jest urządzony tylko meblami z recyclingu, uratowanymi jego rękami. Nas zachwyciły nie tylko ich kształty, ale też kolory, wśród których rządzi niebieski. Są tu nawet okazałe szafy (w jednej można usiąść, bo zorganizowano tam przytulne siedzisko) czy uratowany ze śmietnika byfyj.
Uwagę zwracają też wykorzystane jako poduszki worki po kakao oraz wszechobecne, kolorowe słoiki z przetworami. W sumie wnętrze Okiem i Brzuchem jest trochę artystowskie, ale nie sprawia wrażenia chaosu, wszystko tu świetnie ze sobą współgra. Nam się bardzo podoba!
No dobra, ale co tu można zjeść? Okiem i Brzuchem to pierwsza w Katowicach zupodajnia. W menu są głównie zupy (oraz słodkości, ale o nich za chwilę). Codziennie są gotowane gary co najmniej z pięcioma rodzajami zup. – Nie ograniczamy się tylko do kuchni polskiej, ale czerpiemy inspiracje również z innych krajów – mówi Daniel Perełkiewicz. Zupy dnia są wywieszone na kartkach nad barem naprzeciwko wejścia do lokalu. Pierwszego dnia były to: koperkowa, chłodnik (szybko się skończył, bo był upał), czerwona jak cegła, czyli pomidorowa, wegetariańska z papryką…
Mała zupa kosztuje tu od 5 do 7 zł, duża od 8 do 11 zł. Trzeba jednak wiedzieć, że mała w tym przypadku oznacza całkiem sporą, bo aż pół litra zupy, a duża to już jest rozpusta w biały dzień – 900 ml zupy! Do tego do każdej zupy można sobie bezpłatnie dołożyć samemu grzanki, groszek ptysiowy, ziarna sezamu, lnu albo słonecznika. Jest też chleb – razowy albo pszenny. Zupę dostajemy od razu, nie ma żadnego czekania.
My spróbowaliśmy małej porcji zupy koperkowej, która była przepyszna, na bogato, bo i z ziemniakami i kawałkami mięsa. Zupy można tu wziąć również na wynos.
Oprócz zup w Okiem i Brzuchem zjemy desery, głównie ciasta robione na miejscu. Ceny bardzo dobre – kawał sernika kosztuje 5 zł, a mały muffinek – tylko złotówkę.
Do picia są np. domowe lemoniady za 3 złote (świetnie orzeźwiają), napoje od Johna Lemona za 7,5 zł. Jest też kawa marki Julius Meinl oraz ciepłe napoje. Ma być też alkohol – głównie piwo i cydr.
W Okiem i Brzuchem będą się odbywać warsztaty artystyczne i kulinarne.
Godziny otwarcia: